poniedziałek, 15 kwietnia 2013


zęść pierwsza.

~ perspektywa Kourtney ~
Już minął tydzień od zakończenia programu, a ja nie mogę zapomnieć o dwóch rzeczach. Justinie i X Factor. Tyle przygód związanych z jednym show. Po kilkumiesięcznej przygodzie w Los Angeles musiałam wrócić do zatłoczonego i pochmurnego Nowego Jorku. Kochałam to miasto, ale tam nie panowało lato przez 12 miesięcy. Już kiedy usłyszałam głos stewardesy informujący, że za półgodziny znajdziemy się w Nowym jorku przeleciał mi po plecach nieprzyjemny dreszcz. 
Siedziałam na wygodnej kanapie w salonie i przyglądałam się zielonej trawie tonącej w promieniach słonecznych. Lubiłam taką pogodę. Razem z Jess i Scarl wynajmowałyśmy to samo mieszkanie - cztery pokoje, dwie łazienki, trzy duże garderoby, kuchnia i piękny, duży salon połączony z jadalnią.
- Kourtney ! - krzyczała któraś z dziewczyn. Spojrzałam na schody i zobaczyłam jak obie przyjaciółki zbiegają po metalowych schodkach. - Patrz ! - krzyknęły razem wskazując na ekran laptopa. Przysunęłam do siebie komputer i zaczęłam uważnie czytać artykuł.
- Dajecie mi to, aby mnie bardziej zdołować ? - zapytałam unosząc brwi.
- Co ?! Nie. Czytaj dalej ! - powiedziała Scarlett. Posłuchałam niechętnie przyjaciółki i przewinęłam strony. - O tutaj ! - wskazała na drugi akapit.
- Zajęcie drugiego miejsca przez Kourtney Jackson było dla nas wielkim zaskoczeniem. Z wiarygodnych źródeł dowiedzieliśmy się, że minutę przed zamknięciem linii dziewczyna wygrywała dwudziestoprocentową przewagą. Czy konkurs był ustawiony ? Czy fani Ashley Black postarali się uzbierać dla swojej faworytki ponad 100 głosów w ciągu sześćdziesiąt sekund ? - przeczytałam na głos. Popatrzyłam ze zdziwieniem na przyjaciółki.- Dziewczyny nawet jeśli show było ustawione to przecież musiało to być w jakimś celu. Myślicie, że jak by Ashley nie była dobra to by przecież nie ustawili jej na zwyciężczynie programu. Widać, że ona ma większy talent ode mnie. Po co rozpamiętujecie przeszłość ? - wyjaśniłam odkładając komputer.
- Wiesz, że to była by twoja szansa jak byś wygrała ? - zapytała Jessica. Pokiwałam twierdząco głową i weszłam do jasno żółtej kuchni. Po głowie chodziły mi nadal obraz kiedy śpiewałam z Justinem.Oparłam blade dłonie o brązowy blat kuchenny i wzięłam głęboki oddech. Podniosłam głowę i wyszłam z pomieszczenia pełnego promieni słonecznych, padających w każdy kąt.
- Wychodzę. - oznajmiłam zakładając kurtkę. Zamknęłam z hukiem dębowe drzwi i podążyłam w stronę centrum miasta. Tam kręciło się całe życie Nowego Jorku. Przechodziłam przez zatłoczone chodniki i czułam się niewidzialna. Ludzie szturchali mnie barkami, torebkami pełnymi przeróżnych rzeczy, ale ani razu nie usłyszałam "Przepraszam". To był chyba jeden minus mieszkania w dużym mieście. Przechodząc koło witryny sklepu elektronicznego zobaczyłam powtórkę finału X Factor. Doszłam dokładnie w wykonanie moje i Justina. Łza w oku się zakręciła. Spełniałam swoje marzenia i powinnam być przecież szczęśliwa. Dlaczego tak nie jest ? Cały czas rozpamiętuję całą - pewnie - nieznaczącą dla Justina sprawę. Zaopatrzona w szybę poczułam jak po woli upadam na zimny chodnik. Chciałam jakoś zaasekurować swój upadek, ale ktoś złapał mnie w dobrym momencie w talii.
- Przepraszam cię bardzo. Nie zauważyłem cię. - mówił przejęty chłopak monotonnie poprawiając kaptur białej jak śnieg bluzy. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo on ... uciekł ? Tak mogę to określić. Tłum fanek - tak myślę - biegł w stronę uliczki gdzie tajemniczy "sprawca" zanikł. Wpatrywałam się jeszcze przez krótką chwilę w dziewczyny z telefonami w ręce biegnące za chłopakiem. Moje zamyślenie przerwał klakson samochodu. Popatrzyłam w jego szybę i dostrzegłam bardzo zdenerwowanego mężczyznę. Przed nim stał samochód, który widać, że źle zaparkował, a ten nie może wyjechać. Popatrzyłam ostatni raz w witrynę sklepową i odeszłam. Po chwili zniknęłam już w tłumie przechodniów. Zamyślona podążałam wzdłuż Nowojorskiego chodnika pełnego zakłopotanych i w wiecznym pośpiechu osób. Zawsze śmieszył mnie ten stan. Doszłam do centrum miasta i poczułam wibracje w kieszeni kurtki. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na rozświetlony ekran. Numer był mi nieznany.
- Tak ? - zapytałam.
- Cześć Kourtney. Tutaj Demi. Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. - powiedziała zadowolona dziewczyna.
- Tak. Naprawdę ? - zapytałam podekscytowana.
- W przyszłym tygodniu będę w Nowym Jorku i chciałabym się z tobą spotkać. Mam dla ciebie ogromną niespodziankę. - wyjaśniła. Uśmiechnęłam się szeroko do witryny sklepu muzycznego.  Umówiłam się z przyjaciółką w konkretnym miejscu, o konkretnej porze. Byłam strasznie ciekawa jaki to dla mnie ma prezent Demi.
Po dwóch godzinach męczącego spaceru wróciłam do domu. O dziwo nikogo nie było w środku. Odwiesiłam kurtkę na wieszak i niepewnym krokiem podążyłam w stronę salonu. Omijając kuchnię spojrzałam do pomieszczenia. Na dole nikogo nie było. Stawiałam już pewniejsze kroki po metalowych schodach.
- Jess? - wołałam. - Scarlett ? Jesteście w domu ? - pytałam, lecz nikt nie odpowiadał. Jess nie należała od osób, które z wielkimi chęciami poszłyby z Scarl na spacer. Zamyślona siadłam przed laptopem i wyłączyłam portal plotkarski. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to nagłówek "JUSTIN BIEBER ŚCIGANY PRZEZ TŁUM OSZALAŁYCH FANEK W NOWYM JORKU!". Uśmiechnęłam się sama do siebie. Sama myśl, że Jus jest w tym samym mieście co ja było fantastyczne. Chciałam go spotkać jeszcze raz. Postanowiłam wybrać się ponownie na długi spacer. Może szczęście mi dopisze i zamienię z nim parę słów. Ale zaraz ... o czym ja miałbym z nim rozmawiać? Pewnie nie mielibyśmy tematów do rozmowy. No i przecież on jest sławny. Z pewnością nie będzie chciał rozmawiać z kimś takim jak ja. Zamknęłam komputer i z lekkim smutkiem zeszłam po schodach. Od razu skierowałam się do kuchni. Nastawiłam wodę na kawę i podparłam się łokciem o blat kuchenny. Moje myśli przepełnione był Justinem. Nie myślałam już o nim jak o idolu. Był dla mnie kimś więcej. Czy ja się zakochałam ? Mogłam po krótkiej rozmowie i wspólnym wykonaniu piosenki ? Czy miłość od pierwszego wejrzenia istnieje? - masą pytań przelatywała pomiędzy twarzą Justina w moich myślach. Całe moje skupienie przerwał śmiech Scarlett dobiegający z dworu. Szybko poszłam w stronę dużych drzwi prowadzący na dość duży taras.
- O tu jesteście. Myślałam, że was nie ma. - powiedziała stając w progu.
- Kourt masz gościa. - powiedział Jess wskazując na chłopaka w białym T-shirt i czarnych okularach. Przeleciałam go niepewnym wzrokiem.
- Cześć Kourtney. - powiedział podnosząc się z krzesła. Byłam w wielkim szoku. Dolna warga opadła, a oczy wyglądały jak duże, świecące monety. Zobaczyłam chłopaka przez którego nie mogę spać od tygodnia. Nie spodziewałam się jego spotkania - jakiegokolwiek - ze mną. Parę minut temu mówiłam, że Justin Bieber nie będzie chciał ze mną rozmawiać, a teraz on sam siedzi na moim tarasie i czeka na mnie. Czy to mi się śni?
- Justin. Co ty tutaj robisz ? - zapytałam z wielkim zaskoczeniem w głosie jak i w oczach.Chłopak tylko uśmiechnął się i zdjął okulary z twarzy.
----------------------------------
JAK WAM SIĘ PODOBA PIERWSZY ROZDZIAŁ ?
CZYTASZ = KOMENTUJ! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz